piątek, 23 grudnia 2011

Makijaż inspirowany...zapachem / butelką perfum



...wcale nie zapachem cynamonu (który uwielbiam), piernika (właśnie piecze się miodownik piernikowy, mniam), ani żadnym wszystkim znanym aromatem Świąt. 

Zrobiłam dziś makijaż inspirowany moim ulubionymi perfumami (no dobra, egzekwo z Angelem) (a raczej kolorami butelki) , który będzie towarzyszyć mi przez całe święta. Uwielbiam ten zapach i zawsze znajdzie miejsce na mojej szafce perfumiarce.
Mowa o Hypnotic Poison od Diora 


A Wy czym będziecie pachnieć podczas Świąt ? :) 




Kosmetyki:
Baza Hean,
Paletka do brwi Catrice,
Cienie Inglot, Sleek
Złoty pyłek MySecret
Eyeliner MySecret
Tusz Gosh


PS. Nie, nie zrobię tego makijażu na Wigilię ;)










_______________________________________


TAG Kosmetyczne postanowienia noworoczne
Zostałam zaproszona do zabawy przez Paulinę z kosmetycznealterego, dziękuję :)







1. Doprowadzę w końcu moją prawą brew do porządku, będę smarować ją czym się tylko da - olejem rycynowym, innymi specyfikami.
2. Przestanę farbować włosy farbami chemicznymi i będę używać tylko naturalnej henny (już mi się to udaje - od 3 miesięcy nie farbowałam).
3. Polubię się w końcu z balsamem i masłem do ciała.
4. Przestanę kupować cienie, mam już chyba wszystkie kolory i przerażająco dużą ilość.
5. Zacznę rozglądać się za kremem przeciwzmarszczkowym 20+, lepiej zapobiegać... 

Nie taguję nikogo, bo większość dziewczyn już odpowiedziała na ten tag, a teraz jestem taka zabiegana przez przygotowania przedświąteczne, że nie mam kompletnie czasu szukać po blogach :)


Życzę wszystkim spokojnych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w ciepłej atmosferze. Życzę Wam pożegnania wszystkich smutków, zmartwień i pozytywnego nastawienia na nadchodzący Nowy Rok - nieważne, czy 2011 był dla Was szczęśliwy, czy nie, niech ten nadchodzący będzie duuużo lepszy.


Życzę Wam...dużo dobrego !



wtorek, 20 grudnia 2011

Granatowo - srebrny makijaż

Dziś z nudów zmalowałam coś takiego :)  Myślę, że to raczej propozycja sylwestrowa lub imprezowa.  
W rzeczywistości był jeszcze bardziej błyszczący - połowa powieki była lśniąca jak tafla. Szkoda, że nie udało mi się uchwycić tego na zdjęciach, wyglądało to na prawdę fajnie. Była też mocno granatowa krecha, która jest ledwo co widoczna. A, i srebrny pyłek na rzęsach, który nie za bardzo widać i rzęsy wyglądają jak sklejuchy. Chyba się zbuntuję i obrażę już całkiem na szarówę za oknem i przystopuję z makijażami, bo to niezwykle wkurzające, kiedy makijaż wychodzi tak, jakbym chciała, a na zdjęciach klapa. Wrrrr...

Kosmetyki:
- paletka Sleek BadGirl (ulubiona sleekowa)
- srebrny pyłek z MySecret
- czarna kredka Essence LL



poniedziałek, 19 grudnia 2011

Makijaż z podwójną kreską

Na początek ponarzekam. Od kilku dni próbuję zrobić w miarę przyzwoite zdjęcia, ale przy tym okropnym świetle (a raczej jego braku) mi to kompletnie nie wychodzi. Poza tym na uczelni zajęcia mam zazwyczaj w takich godzinach, że kiedy wracam do domu jest już po 14 (albo później) i nie mam szans na zdjęcia. Poza tym ostatnio narzekam na brak czasu. Mam nadzieję odpocząć trochę na świętach.

Dzisiaj akurat mam dużo czasu, więc wykombinowałam taki właśnie makijaż ;) Zaczęłam kompletnie bez pomysłu, zmieniałam go sto razy, aż w końcu wyszło mi coś takiego.
Ostatnio coś mi łzawią oczy, więc po kilku minutach od wykonania, makijaż poszedł się...no, już go w połowie nie było.

Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie bawiłam się z taką kreską, o taki spontan.

Kosmetyki:
Cienie Inglot
Cienie Sleek z paletki OSS
Cienie do brwi Catrice
Kredka Essence z limitowany 'Crazy about color'
Eyeliner MySecret
Tusz Essence, I love


piątek, 9 grudnia 2011

Revlon Colorstay 180/300


Podkładów miałam już wiele. Jednak w każdym mi czegoś brakowało - nieodpowiednie krycie, brzydki efekt, smugi, brak idealnych dla mnie kolorów. Przed kupnem Revlon Colorstay długo się wzbraniałam, sama nie wiem czemu. Może zniechęciła mnie próbka z Douglasa, Pani dobrała mi idealny, ah idealny odcień, przy którym po nałożeniu wyglądałam jak świnka
(a mówiłam: szukam żóltego!). Pewnie swoje zrobił też fakt, że wówczas było lato, ja miałam cerę w kiepskim stanie (trądzik) i ilość potrzebna do dobrego krycia tworzyła sztuczny efekt. W końcu naszła mnie chwilowa mania wydawania pieniędzy na różne kosmetyki (też tak macie?) i postanowiłam kupić ten podkład, oczywiście do skóry tłustej i mieszanej. Kilka dni zastanawiałam się jaki odcień powinnam wybrać. 180 wydawał mi się za jasny (chociaż nie miałam próbki, bo oczywiście w Douglasie testery puste) i znalazłam opinie, że w żółte tony zaraz po 180 wpada 300, który jest dość jasny, mimo wysokiej numeracji. Przeszukałam cały internet w poszukiwaniu porównaniu tych dwóch odcieni i...i nic, jedyne co mi się udało znaleźć to swatche w kiepskim świetle.

Stąd ten post - może komuś pomoże w wyborze odcienia.




Najpierw zamówiłam w ciemno numer 300. Na początku wydawał mi się super, ale była już godzina 15 i dość kiepskie światło, nie mogłam dokładnie ocenić odcienia. No właśnie. Na następny dzień rozpoczęłam testy w świetle dziennym. Niestety, podkład okazał się trochę trochę za ciemny i zbyt pomarańczowy. Myślę, że będzie dla mnie świetny w okresie wiosny, kiedy już zdążę trochę się opalić. Super by mi pasował też późną jesienią. Mam wrażenie, że ta początkowa pomarańczowa barwa po chwili się wtopiła w skórę i kolor uległ nieco zmianie. No, ale wciąż jest za ciemny. 




Nie pozostało mi nic innego jak zakupić 180. Ten  z kolei jest troszeczkę za jasny, za to bardzo podoba mi się odcień, taki ziemisty. Gdyby był ciut bardziej żółty i nie ciemniejszy, byłby chyba moim ideałem kolorystycznym. Nie pozostało mi nic innego, jak mieszanie ich. Stosuję proporcję 3(180):1(300) i jest super. 
Zaznaczam, że nie jest dużo jaśniejszy od 300, wrażenie wg mnie potęguje lekki odcień pomarańczy tego drugiego. Moim głównym zamiarem nie jest tutaj pisanie recenzji tego podkładu, bo tych znajdziecie na prawdę masę. Chciałam pokazać kolory dla tych, którzy mają dylemat przy wyborze. Jednak muszę zamieścić kilka zdań podsumowania, bo podkład na prawdę jest bardzo dobry. 


  • Fajnie matuje, nie świecę się po nim za bardzo. Chociaż i tak zawsze nakładam na niego puder sypki.
  • Nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza, a o to się najbardziej bałam (mam teraz podrażnioną skórę, zażywam retinoidy doustne).
  •  Rozprowadza się świetnie, bez żadnych smug, wystarczy mała ilość do pokrycia całej twarzy (przy pomocy pędzla w moim przypadku). Nie ściera się z twarzy. 
  • Wg mnie jest idealny na zimę, jak na razie spełnia w 100% moje wymagania co do podkładu na tę porę roku. W lecie pewnie poszukam czegoś lżejszego, chociaż nie wykluczone, że będę używać w malutkiej ilości, albo mieszanego z kremem.
  • Nie zapycha! A uwierzcie, mam z tym duży problem.
  • Zapach intensywny, ale mnie jakoś szczególnie nie drażni.
  • Niesamowicie irytuje mnie brak pompki, zwłaszcza, że muszę mieszać ze sobą dwa odcienie. Wiem, że  pasuje do niego pompka z innych kosmetyków (np. serum na końcówki z Avonu), ale ja jestem ogromną estetką i muszę mieć wszystko pięknie ładnie. Musiałabym znaleźć zgrabną, czarną pompkę i dopiero wtedy byłabym zadowolona ;)
  • Duży wybór kolorów, za to duży plus. Chociaż idealnego dla mnie oczywiście nie ma ;)

Revlon Colorstay jest jak na razie moim ulubionym podkładem :)

Porównanie z innymi podkladami

PS. Ingird już u mamy, a Kobo w koszu - był okropny!



środa, 7 grudnia 2011

Inglot, AMC Bronzing Multicolour Powder


W poniedziałek wieczorem Mikołaj (Tatuś:) )  przyniósł mi jedną z rzeczy na mojej liście 'Do kupienia jak najszybciej'. Już od dłuższego czasu krążyłam wokół tego bronzera, ale jakoś nie mogłam go kupić - a to nie mogę się zdecydować na kolor, innym razem zdecydowałam, że poczytam wcześniej opinie... I kiedy już byłam prawie zdecydowana na zakup, dostałam go :) Mowa oczywiście o Bronzującym pasiaku z Inglota.
Posiadam numer 78.

Użyłam już dwa razy na wyjście i bieganie po mieście, więc mogę coś o nim powiedzieć.

Bardzo podoba mi się umieszczenie w jednym bronzerze kilku (tutaj 5) odcieni. Możemy używać zarówno tych jaśniejszych do bardzo delikatnego podkreślenia kości policzkowych, jak i odcieni ciemniejszych dla uzyskania intensywniejszego efektu (to lubię). Mieszanka wszystkich kolorów wygląda świetnie, jest idealna dla odcienia mojej cery.Puder nie jest matowy. Daje raczej satynowy efekt. Ma w sobie delikatne, złote drobinki, jednak nie są one w żadnych stopniu nachalne czy brokatowe. Są bardzo subtelne. Zawsze wolałam bronzery matowe i obawiałam się trochę tego wykończenia, ale niepotrzebnie - efekt jest super. Powiedziałabym, że to połączenie bronzera 
i rozświetlacza, takie 2w1.

Kolory od najjaśniejszego:


Tutaj zmieszane wszystkie odcienie:                
Jak widzicie, mamy tutaj zarówno jaśniutki odcień, który mógłby służyć za delikatny rozświetlacz, jak i brązy o różnej intensywności. Udało mi się uchwycić także te maleńkie drobinki. Puder nie jest twardy, wystarczy delikatne przejechanie po nim pędzlem, aby uzyskać odpowiedni kolor. Nie zostawia żadnych plam, łatwo go dobrze rozetrzeć na skórze. Mam wrażenie, że będzie bardzo wydajny. Co do trwałości - użyłam go dopiero dwa razy, jednak trzymał się nienaruszony przez kilka godzin, do momentu demakijażu. Zaznaczam tutaj jednak, że na mojej twarzy każdy bronzer jaki miałam zachowuje się jak przyklejony ;)

Jak na razie nie widzę żadnych wad, co więcej - jest rewelacyjny. Polecam!
Cena: ok 40zł

Ogłoszenie
Jak już wielokrotnie pisałam, w cieniach Inglota bardzo nie lubię formuły double sp. Oprócz tego nie pasuje mi "amc" (natomiast amc shine uwielbiam) i postanowiłam pozbyć się wszystkich cieni w tych formułach (z wyjątkiem 65 amc). Na pierwszy ogień idzie paletka w intensywnych kolorach. Bo:
1. Jak wyżej - nie lubię cieni w tych formułach, nie trzymają się mojej powieki.
2. Kolory są dla mnie za intensywne - nie pasują kompletnie do mojej urody, źle się w nich czuję. Dlatego też myślę nad pozbyciem się paletki Sleeka Curacao...

Więc:
Wymienię się za inne cienie Inglota (w innych formułach!) lub sprzedam.
Jeśli ktoś jest chętny to proszę o kontakt: kinga-make-up@wp.pl

A tak prezentuje się paletka:


  • Inglot AMC 60:


  • Inglot AMC 84:



  • Inglot Double Sp. 493:

  • Inglot Double Sp. 490:


  • Inglot AMC 100:




wtorek, 6 grudnia 2011

Inglotowa zdobycz


Ostatnio, podczas zakupów mikołajkowych całkiem przypadkiem weszłam do Inglota. I miałam nic nie kupować, przysięgam ;) I oczywiście, kiedy chcę trochę pooszczędzać to muszą mi się rzucić w oczy paskowe paletki... Było ich około 5,6, w różnych kombinacjach kolorystycznych. Ładna, czarna paletka z ośmioma paseczkami i lusterkiem za 45zł. Już miałam kupić ze 2 albo 3, bo akurat było dużo moich ulubionych zestawień kolorystycznych - beże, fiolety, róże. Ale...zrobiłam chłodną kalkulację i okazało się, że prawdopodobnie dużo z tych cieni paseczkowych mam już w domu w formie wkładów. Nie byłam pewna, bo na paletce nie ma numerków cieni, ale te kolory wydawały mi się bardzo znajome. Wzięłam tylko jedną (która i tak ma kilka odcieni, które posiadam!). Jestem z siebie dumna ;) Prawda, że piękna ?


Ze wszystkich zdjęć kolory najlepiej (wręcz bardzo dokładnie) oddają swatche na skórze.


Tutaj kolory trochę przekłamane:




I swatche w takiej samej kolejności jak wyżej:


1. Matowy, bardzo jasny cień. Biały przełamany odrobiną kremowego. Napigmentowany jest rewelacyjnie super wygląda przy ciemniejszych makijażach pod łuk brwiowy lub na całą powiekę + krecha eyelinerem. Już go pokochałam. Matte 351

2. Mam go w formie wkładu i nie lubię za bardzo (tak jak wszystkich w tej formule...). Chociaż kolor ładny, beżyk z drobinkami. Double sp. 456

3. Ten kolor również już posiadam w swoich zbiorach. Wkładu w mojej paletce zużyłam już połowę, więc paseczek się przyda :) Jeden z moich ulubionych cieni. Cudny, perłowy beż. Pearl 402

4. Perłowe stare złoto. Przepiękny. Pigmentacja zachwyca. Już sobie wyobrażam makijaże z nim w roli głównej, mmm. Myślę, że będzie idealny w okresie świątecznym. Pearl 406

5. Rudopomarańczowy, ze złotym przebłyskiem. Perłowy. Zachwyca! Pearl 405

6. Ten kolor także mam w postaci wkładu. Ciemny, czekoladowy intensywny brąz ze złotymi drobinkami. Fajna pigmentacja. Double sp. 457

7. Ten kolor zachwycił mnie najbardziej z całej paletki. Jest niesamowity! Mieszanka ciemnego fioletu z brązem. Cieplutki odcień. Oczywiście moja ulubiona formuła pearl. Muszę go koniecznie znaleźć w formie wkładu. Tak mi się podoba, że paseczek pewnie szybko zużyję. Pearl 423

8. W paletce wygląda jak intensywna brzoskwinia, w rzeczywistości jest jaśniejszy. Wydaje mi się idealny jako rozświetlacz (po roztarciu daje cudną poświatę). Bardzo ładny. Pearl 393

I taki makijaż na szybko, przy użyciu cieni tylko z tej paletki. Przy takiej pogodzie zdjęcia robi się okropnie, wrrr.




                                                                                                               

czwartek, 1 grudnia 2011

Matowy dymek

Dziś tak na szybko.
Pokażę Wam mój błyskawiczny, bez zbędnego bawienia się w super cieniowania makijaż (uwaga, uwaga!) dzienny. Uwielbiam malować się mocno w ciągu dnia, lubię podkreślać moje oczy (które uważam za ładne). W delikatnym makijażu czuję się najzwyczajniej źle. No, chyba, że cielisty cień i gruba czarna krecha eyelinerem - to może być.

A teraz lecę na zakupy mikołajkowe :) Uwielbiam!

PS. Dziś nie chodzi mi o pokazanie makijażu, bo jest zwykły. Chciałam Wam pokazać mój makijażowy styl ;)
Lubicie mocne makijaże w ciągu dnia?

                                           

niedziela, 27 listopada 2011

Kolejny fioletowy

Znów makijaż w moim ukochanym kolorze fioletowym, tym razem jednak z dodatkiem nowego nabytku - cienia inglotowego 452 w cudownym buraczkowym kolorze (stał się jednym z moich ulubieńców).

Kosmetyki:
Cienie Inglot: 440 pearl, 146 amc shine, 446 pearl, 452 pearl, 65 amc
Paletka do brwi Catrice
Eyeliner żelowy Inglot
Tusz MySecret

W dalszym ciągu uwielbiam eyeliner w żelu z Inglota, jednak ciągle szukam idealnego pędzelka do niego.
Planuję zakupić zestaw 16 pędzli Lancrone (tych profesjonalnych, z numerami na rączkach) - miałyście z nimi styczność?



                                                                                                    

piątek, 25 listopada 2011

Makijaż sylwestrowy - złoto + czerń



Sylwester już za nieco ponad miesiąc, więc pokażę Wam moją pierwszą propozycję. Myślę, że będzie pasował do każdego koloru tęczówki. Wydawało mi się, że przy moich brązowych oczach będzie wyglądał źle, ale zmieniłam zdanie i podoba mi się. 

Cienie:
Inglot: 111 amc shine, 65 amc
Sleek: Moss z paletki Au Naturel
MySecret - Złoty i czarny pyłek StarDust (wkrótce recenzja)

+eyeliner Inglot, paletka do brwi Catrice, kredka i tusz Essence


Jest to makijaż baardzo błyszczący, nie udało mi się jednak tej cechy uchwycić dobrze na zdjęciach (złe światło).

Całokształt makijażu najlepiej oddaje zdjęcie pierwsze (lewy, górny róg) - 
wewnętrzny kącik do połowy powieki był mocno błyszczącą, złotą taflą :)








Lubicie złoto w makijażu ? :)
                                                                                                               

czwartek, 24 listopada 2011

Tanie cienie Butterfly



Wczoraj, podczas większych porządków znalazłam na dnie szafki cienie Butterfly firmy Verona. Kupiłam je dawno temu za ok 8zł, w czasach, kiedy nie posiadałam jeszcze mojej kolekcji Inglota i rzadko wykonywałam makijaż cieniami, a jeśli już to tymi tańszymi. Do tego czasu mam gdzieś schowane różne pojedyncze Butterfy, Pierre Rene, MySecret, z których najzwyczajniej w świecie już nie korzystam :) Część porozdawałam koleżankom, a reszty jakoś nie wyrzucam. Ta paletka miała wylądować w koszu. Myślę sobie: mam całą paletkę fioletów z Inglota, po co mi coś takiego. Ale...stwierdziłam, że ja przetestuję, bo kolory cieni są na prawdę fajne.

Mamy tutaj cienie białe wpadające w róż lub błękit, fiolet wpadający w granat oraz w złoto. Właśnie te fioletowe kolory ze złotą poświatą mnie urzekły. Ciekawy jest także ten pierwszy na zdjęciu, który w opakowaniu wygląda jak czysta biel, ale w rzeczywistości ma perłowo-różową poświatę. Nie udało mi się jej niestety uchwycić :( Brakuje mi tutaj ciemnego cienia do podkreślania załamania.
Pigmentacja taka oo, bez rewelacji. Myślę, że bez bazy się nie obejdzie. Tutaj swatche na bazie Hean:


   Widzicie jaki fajny jest ten 6 od lewej ? Szalenie mi się podoba, muszę poszukać czegoś takiego w Inglocie, choć nie wiem czy mi się to uda, bo gdyby taki istniał, to już dawno rzuciłby mi się w oczy. 
   Nakłada się je średnio. Robią trochę prześwity, więc trzeba nałożyć ze dwie, trzy warstwy. Konsystencja jest dziwna. Myślałam, że po makijażu oka będę miała cały policzek fioletowy, bo podczas nakładania cienie się osypują. Jednak w miarę było czysto, jakby cienie nie przyklejały się do policzka. Możliwe, że ta dziwność jest spowodowana pewnie przeterminowaniem cieni, bo jak już wspomniałam mam je dość długo. Z drugiej strony pamiętam, że zaraz po zakupie, jako cieniowy laik też nie zachwyciłam się nimi, dlatego wylądowały gdzieś na dnie nieużywanej szafki.
   Nie mam pojęcia jak z trwałością, bo od razu po zrobieniu zdjęć zmyłam je z oka. I nie sądzę, że wypróbuję, bo na wyjście wolę pomalować się Inglotami czy Sleekami, żeby mieć pewność, że za jakiś czas cienie nie znikną z powieki. Jednak na razie paletki nie wyrzucam, chyba właściwie z powodu tego jednego koloru, który bardzo mi się podoba.

    Ode mnie mają ocenę 5/10. Cóż, jestem za bardzo rozpieszczona przez Inglota ;) Polecam je dziewczynom, które dopiero zaczynają z makijażem oka.
(ale ocena jakość do ceny to śmiało 8/10)
PS. Oczywiście gdybym przetestowała trwałość na oku to ocena mogłaby się zmienić na plus lub minus. Ale...nie czuję takiej potrzeby. Po prostu ;)

Tutaj makijaż wykonany tymi cieniami. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w załamanie nie dodała czerni. Tak jak pisałam, w paletce nie ma niestety ciemnego koloru do tego celu.




środa, 23 listopada 2011

Fioletowy makijaż

Obok mojego ukochanego smokey eyes najbardziej lubię fioletowe makijaże. Eksperymentowałam już chyba ze wszystkimi kolorami, ale wydaje mi się, że to właśnie różne odcienie fioletu - od buraczków, po ciemne śliwki, podkreślają moją tęczówkę, a nawet komponują się z moim typem urody. Uwielbiam ten kolor, nie tylko w makijażu, ale na ubraniach, a nawet w pokoju (moje nowe ściany są fioletowo-buraczkowe, mmm).
Mam już całą dziesiątkę róży i fioletów z Inglota, ale ciągle mi mało i mało... ;)

Użyte kosmetyki: cienie Inglot, eyeliner Wibo, tusz Maybelline, paletka do brwi Catrice.

PS. Czy któraś z Was lubi cienie w wyrazistych, intensywnych kolorach? Mam na wymianę różowy, czerwony, żółty i pomarańczowy. W razie czego zrobię posta ze szczegółami. 


czwartek, 10 listopada 2011

Paleta brązów z Inglota

 Z komentarzy pod ostatnim postem na temat mojej kolekcji Inglotowej wywnioskowałam, że najbardziej podoba się Wam paleta brązów. Nic dziwnego, są to cienie bardzo uniwersalne i można nimi wyczarować makijaż zarówno dzienny, jak i mocniejszy, wieczorowy.



Dzisiaj obiecana recenzja i swatche. 
(O ile zdjęcia poszczególnych cieni niekiedy nie oddają w 100% ich koloru, to zdjęcia na palcu pokazują bardzo rzeczywiste odcienie i raczej nimi się kierujcie.)

Jak widzicie ubytek jest już spory. Jest to jeden z najczęściej używanych przeze mnie cieni. Matowy nudziak w kolorze jaśniejszym od odcienia moich powiek, dzięki czemu bardzo fajnie wygląda solo. Czasami nakładam go samego na powiekę, świetnie wygląda z grubą czarną kreską. Najczęściej jednak używany przeze mnie do rozcierania innych cieni i pod łuk brwiowy. Pigmentacja super. Niezastąpiony, uwielbiam. 

Cielisty z mnóstwem iskrzących drobinek, głównie złotych. Bardzo ładny. Mimo mojej małej niechęci do formuły double sp. jestem z niego dość zadowolona, fajnie wygląda sam na powiece. Drobinki są widoczne, ale z perspektywy drugiej osoby (oraz lusterka) nienachalne. Jednak nie jest to mój ulubieniec...

Śliczna perłowa oliwka z lekkim złotym przebłyskiem. Rewelacyjnie napigmentowana, jak wszystkie inglotowskie perły. Idealna na jesień. Fajnie wygląda ze złotem lub brązem.

Kupiłam go całkiem niedawno, a już zdążyłam pokochać :) Metaliczne jasne złoto. Sprawdza się świetnie właściwie w każdym położeniu - na całą powiekę, w wewnętrznym kąciku, na dolnej linii rzęs, a także jako rozświetlacz pod łuk brwiowy w mocniejszych brązowych makijażach (ale w minimalnej ilości!). Pigmentacja super. Uwielbiam formułę amc shine. Jeden z must have.

Matowy cień w kolorze jasno kakowym. Bardzo ładny odcień. Używam głównie na całą powiekę, w załamanie jest dla mnie za jasny (może dlatego, że preferuję mocniejsze makijaże). Pigmentacja na palcu super, na powiecej (przynajmniej mojej) już troszeczkę gorsza. Jednak polecam go, ze względu na ładny kolor. Fajnie nadaje się do rozcierania mocniejszych brązów.

Bardzo, bardzo ciekawy i niespotykany kolor. Jak dla mnie cudowny. Metaliczny efekt, jak zawsze przy formule amc shine, która jest dla mnie niezwykle ciekawa, bo zauważyłam, że: cienie te składają się z takiej właśnie metalicznej bazy i metal-błyszczącej poświaty. W przypadku cienia 111 obie te warstwy były złote. Tutaj natomiast warstwa bazowa jest taka kakaowa w kierunku starego złota, z jakimś łososiowym przebłyskiem, a poświata jest złota. Pogmatwany trochę ten mój opis, ale lepiej nie mogłam tego wytłumaczyć ;) Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Koniecznie zwróćcie na niego uwagę, jest boski! Na całej powiece wygląda rewelacyjnie.


A tutaj zdecydowany faworyt z tej palety i jeden z ulubionych cieni jakie miałam. Cudowny, perłowy beż. Niezastąpiony. Super wygląda na całej powiece, w załamaniu. Często używam go do makijażu, który kiedyś pokazywała jedna z youtubowiczek (chyba Brunette'sHeart?) - na całej powiece od (wew. kącika) biel + czerń (od zew. kącika) + beż w załamanie. Rewelacja ! Może niedługo pokażę Wam ten makijaż :)

Rewelacyjny brązowo-rudy metaliczny cień. Na powiece wygląda świetnie, pigmentacja oczywiście super. Dobrze się rozciera, fajny w załamanie, do podkreślenia dolnej linii rzęs. Polecam.

Kolor bardzo ładny - ciemny, czekoladowy intensywny brąz ze złotymi i (jak na moje oko) pewną ilością srebrnych drobinek. Używam głównie w załamanie, lub na powiece w zewnętrznym kąciku. Muszę się trochę namachać, żeby uzyskać pożądany przeze mnie efekt (tzn. aby był tak widoczny jak np. na palcu), ale to w końcu doble sp., z którymi mam problemy ;) Gdyby był w formule amc shine na pewno bym go wręcz uwielbiała. A w tym przypadku fajny, ale bez rewelacji.

Zimny, ziemisty, matowy brąz. Kupiłam aby używać, zgodnie z przeznaczeniem, do brwi. Jednak w tej roli sprawdził się średnio. Kolor nie był odpowiednio mocny, tworzył prześwity, nie utrzymywał się tak długo jak bym chciała. Kiedy kupiłam paletkę do brwi Catrice, ten oto gość zaczął być przeze mnie używany do makijażu oka, głównie w załamaniu. Jednak tutaj tej sprawdził mi się średnio. Jest jakiś twardawy, tępy. Jeśli nałożę go w większej ilości i trochę się namacham to osiągam fajny efekt. No, ale muszę trochę czasu na to poświęcić. Tak więc - średniak.

A to moja ostatnia zdobycz. Nie mogę jeszcze o nim dużo powiedzieć, bo jeszcze nie używałam. Fajny kolor, myślę, że będzie dobrze wyglądał na całej powiece.

____________________________________________________________________________________






I na koniec chciałam Wam pokazać lakier, który ostatnio podbił moje serce: Eveline, Colour Instant, nr 495 Kakaowy kolor z małą domieszką brudnego różu. Tutaj zdjęcie przy oknie, gdzie widać ten wspomniany róż. W sztucznym świetle wygląda bardziej kakaowo. Niestety, o samym lakierze nie mogę dużo powiedzieć, bo dopiero 2 dni temu znalazłam go u mamy, która ma go od dłuższego czasu i zdążył trochę zgęstnieć. Mam go dziś drugi dzień na paznokciach, jak na razie jest super. Mam zamiar kupić nówkę sztukę, wtedy będę wiedziała o nim coś więcej.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Inglotowe zbiory

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać moją kolekcję Inglota. Są to oczywiście głównie cienie i jeden eyeliner. O dziwo na nic więcej z tej firmy jeszcze się nie skusiłam, chociaż mam ochotę na jakiś bronzer. Pewnie niedługo się skuszę ;)

Eyeliner
Kreskę eyelinerem maluję codziennie, jest to najważniejszy punkt makijażu mojego oka. Od pewnego czasu testowałam różne eyelinery, wciąż poszukując idealnego. Kilka dni temu w końcu postanowiłam zakupić "Konturówkę w żelu" z Inglota, kolor matowa czerń nr 77. Zastanawiałam się nad nim od na prawdę długiego czasu, ale opinie na jego temat, które czytałam, były tak podzielone, że nie byłam przekonana.

Opakowanie jest ładne, zgrabne. Wiele osób narzeka na zbyt dużą pojemność. Dla mnie (jeśli chodzi o kolor czarny) to nie jest problemem, bo tego typu produktów używam baaardzo często. Z drugiej jednak strony chciałabym też wypróbować inne kolory, ale pewnie ich nie kupię, bo w tym właśnie momencie wadą jest za duże opakowanie w cenie 32zł. I tu faktycznie, wolałabym połowę z tego za cenę adekwatnie niższą.

Konsystencja jest świetna, kremowo-żelowa, kreskę maluje się świetnie. Ja nie zauważyłam na razie żadnej wady, a czytałam wiele zarzutów wobec tego produktu. Najczęściej pojawiającymi się są: tempa konsystencja i szybkie zasychanie (zarówno na oku, jak i w słoiczku). Faktycznie, narysowanej kreski raczej nie da się rozetrzeć, co dla mnie osobiście nie jest wadą, bo wolę ostre i zdecydowane linie. Na zasychanie w opakowaniu jestem psychicznie gotowa i w pełni uświadomiona ;) Zaopatrzę się w Duraline i (z tego co czytałam) eyeliner będzie jak nowy. Czy tak faktycznie się stanie? Na pewno dam znać.


Nakładam go pędzelkiem z Manhattanu, który w końcu dorwałam (2,99zł, wow!) i sprawdza się w tej roli świetnie.

Eyelinerowi z Inglota mogę śmiało dać ocenę 10/10 za genialną mocną czerń, trwałość, konsystencję
I obym z czasem nie zmieniła zdania, bo chyba znalazłam mój ideał :)


Cienie
Cienie z Inglota są moją wielką miłością. Podczas zakupów zawsze zahaczę o Inglota i wybiorę sobie któryś wkład. Niedługo będzie moja rocznica inglotomanii ! ;) Pierwszy wkład kupiłam dokładnie 31 grudnia i był to 65amc, idealny na sylwestra. I później to się dopiero zaczęło...


Na początku cienie trzymałam w paletkach pro5 i pro3 i wszystko byłoby ok, gdybym nie natknęła się kiedyś na paletę magnetyczną. Tak mi się spodobała, że zamarzyło mi się wszystkie wkłady, które posiadam, mieć poukładane kolorami w takich właśnie ładnych paletach. I w końcu się doczekałam - w czwartek zakupiłam ostatnią paletę magnetyczną, która była mi potrzebna i z wielką radością przetransportowałam do niej wkłady.

Jak widać na zdjęciu, posiadam obecnie trzy takie palety - jedna z różami i fioletami, druga z beżami i brązami, a trzecia ze srebrami i niebieskościami.

O samych cieniach nie będę Wam pisać, bo robiłam to już kilka razy przy okazji ich swatchowania.
Na moim blogu możecie znaleźć post dotyczący:


Do zrecenzowania została mi paleta z brązami, spodziewajcie się w najbliższym czasie.


Bardzo ją lubię. Uważam, że takie kolory (głównie fiolety) bardzo fajnie pasują do moich brązowych oczu. Od czasu recenzji, do której wcześniej podałam linka, trafił tutaj koralowy cień (prawy górny róg).

Używam oczywiście do dziennego makijażu, a także do mocnego makijażu wieczorowego z brązach. Jak widzicie matowy nudziak 353 już sięga dna ;) Recenzja wkrótce.




Niezastąpiona na imprezy do ukochanego smokey eyes. Niebieskich bardzo rzadko używam, za to srebra kocham i używam namiętnie.


I na koniec do kolekcji zdobycze z ostatniej wymiany wizażowej:


Moja ocena ogólne dla cieni z Inglota to 9/10. 
Byłoby 10, gdyby nie cienie w formule double sp., które kompletnie mi nie pasują i nie mogę się do nich przekonać... A mam ich kilka (około 10). Kombinowałam na wszystkie sposoby i skurczybyki nie chcą się trzymać mojej powieki, słabo do niej przylegają, wyglądają na słabo napigmentowane, trzeba ich dużo nałożyć, by uzyskać fajny efekt.
Czy wy dziewczyny też macie z nimi takie problemy?

Ale, ale...cieniom w formuje PEARL dałabym śmiało 11/10 ! ;) 
REWELACYJNE, moje ulubione, żaden mnie ani trochę nie zawiódł. Zasługują na miano moich KWC.